Perełki ukryte w koszach i na wieszakach.

Fajnie gdy ma się skompletowaną garderobę a do lumpeksu idzie się tylko po to, żeby pogrzebać i poszukać perełek. Na które raczej nie byłoby mnie stać - mówiąc między nami.

 

Mam wszystko czego potrzebuję: bluzki typu basic, jeansy, sukienki na różne okazje, kurtki jesienno-zimowe, koszulki na lato i swetry na zimę. Moja garderoba jest kompletna ale i tak uwielbiam 1-2 razy w miesiącu wyskoczyć do ulubionego lumpeksu i pobawić się w łowczynię - łowczynię skarbów. Już nie jestem rozrzutna (ale byłam), dbam i pilnuję swoich finansów. Pamiętam jak łatwo jest "popłynąć" podczas zakupów. 
Na co dzień ubieram się bardzo prosto: jeansy + t-shirt lub jeansy + sweter. Takiego stroju wymaga ode mnie wykonywana praca. Poprawki krawieckie to nie tylko siedzenie przez kilka godzin przy maszynie. To sporo dopasowywania ubrań na kliencie więc co się naschylam i powyginam to moje. Poza tym non stop jestem poobwieszana nitkami, dlatego stawiam na wygodę i prostotę. Ale na większe wyjścia chcę założyć coś ładnego i po prostu innego. Nie chcę tego czym są obecnie poobwieszane wieszaki w sieciówkach i co nosi połowa kobiet. Te ubrania są powtarzalne i moim zdaniem zdecydowanie nie warte swojej ceny.

Dlatego tak lubię te moje wypady. Nie idę po nic konkretnego, czerpię radość połączoną z ekscytacją z samych poszukiwań. Cieszę się gdy znajdę coś nietypowego, coś na co normalnie nie byłoby mnie stać.
Myślę, że taka fikuśna spódnica z wysokim stanem kosztowałaby pewnie powyżej 100 zł.
Czy chciałabym ją sobie kupić? Tak.
Czy nie byłoby mi szkoda wydać tyle pieniędzy na spódnicę z poliestru? Tak, byłoby. 

 

Moich osobistych lumpeksowych perełek mam dużo więcej: biały płaszczyk o ciekawym kroju, skórzane buty renomowanej marki, kaszmirowy sweterek z bufkami, czarna torebka z ozdobną klamrą itd. Każda z tych rzeczy kosztowała grosze a wygląda markowo i drogo.

Ubrania za grosze pozwalają bawić się modą, eksperymentować i tworzyć swój własny styl odbiegający od tego co w danym czasie noszą wszyscy. A jeśli dana rzecz znudzi mi się to bez wyrzutów sumienia oddaję ją do fundacji, które odbierają używane ubrania (ten temat poruszę niebawem). Nie zadręczam się myślami, że właśnie wywaliłam spódnicę, która kosztowała kilkadziesiąt złotych.
OK czasem trzeba poświęcić trochę czasu aby zacerować dziurkę czy usunąć zmechacenia ale myślę, że i tak warto. W białej bluzce ze zdjęcia wymieniłam guziki a spódnicę podszyłam i odmechaciłam.
Wolę zainwestować pieniądze w porządne buty czy torebkę, które będę nosić latami, które są dla mnie bazowymi dodatkami i które tworzą ogólny look.

Pozdrawiam!
LumpMama



Co my tu mamy:
- biała bluzka - no name (lumpeks)
- spódnica w kratę - H&M (lumpeks)
- skórzane czółenka - Baldaccini (eobuwie)
- skórzana torebka kupiona kilka lat temu (TK MAXX)

Komentarze

  1. Fajna ta spódniczka. O ile się orientuję, jest to wzór tartanu. Bardzo ładny zresztą, choć moim ulubionym jest inny. Dobrze zrozumiałam, że jest z poliestru? A jak się prasuje? Nie przepadam za prasowaniem i z chęcią wybieram ciuchy, które się po prostu nie mną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to poliester - prasuje się bardzo dobrze. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Niby tak, ale jednak każdy poliester jest inny. Jakieś domieszki i inne takie. Ja się tak bardzo na tym nie znam. Spódniczka śliczna, ale do rajstop pewnie się niemożliwie przykleja i elektryzuje.

      Usuń
    3. No właśnie nie elektryzuje się i nie przykleja do rajstop. Materiał jest dość gruby i sztywny - pewnie gdyby był lejący się to elektryzowałby się na maxa.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ale właściwie jak to się zaczęło?!

Dzień dobry, cześć i czołem! Pytacie skąd się wziąłem?!