O mamo aż wstyd pisać bo wszystko zaczęło się od... niskiej samooceny. Wyobraźcie sobie, że macie dwadzieścia kilka lat. Pracujecie ale nie zarabiacie jakiś kokosów. Każda wypłata musi być podzielona na kilka celów: 1. Opłacenie czesnego za studia. 2. Odłożenie na przyszłość. 3. Na własne potrzeby. Niestety "na własne potrzeby" zawsze brakuje grosza. To był rok 2006-2007 - wówczas aktywnie wkręciłam się w pewne forum modowo-kosmetyczne. A tam, co miesiąc, wątek zakupowy . Dziewczyny pokazywały co i za ile kupiły. Mnie nie było stać na markowe ubrania czy kosmetyki. Zresztą odkąd zaczęłam pracę zawodową nie prosiłam rodziców o kieszonkowe. I tak żywili mnie oraz dawali dach nad głową. A tam na forum działy się cuda: młode dziewczyny z (jak przypuszczam) zamożnych domów robiły ogromne zakupy modowe. Bardzo im zazdrościłam. Wówczas zaczęłam kupować ubrania i kosmetyki w nadmiarze. Dla poprawy humoru i żeby poczuć się pewniej. Praktycznie co sobotę, po wykładach, jeździłam na łow